Kazimierz Albin "List gończy"
Książka ta jest opisem przeżyć i doświadczeń autora w latach 1939-1945.Wojna zastała go w domu krótko po powrocie z kursu drużynowych Krakowskiej Chorągwi ZHP. Jako zdeklarowany harcerz z powołania i poczucia obowiązku Pan Kazimierz zgłosił się do Hufca Podgórskiego, gdzie przydzielono mu zadanie. Zorganizowania grupy młodzieży do ochrony trzech mostów i wiaduktu. Zadanie to wykonywał sumiennie do czasu wkroczenia Niemców do Krakowa. Był to cios dla młodego idealisty, więc na wieści, że rząd Rzeczpospolitej zaczął tworzyć armia we Francji decyzja o próbie przedostania się do Polskiego konsulatu w Budapeszcie był tylko kwestią czasu. Krótko po nowym roku 3 stycznia 1940 pan Kazimierz z bratem, podjęli próbę przedostania się na Węgry przez Słowację. I być może udałby, im się ten zamiar, gdy, by nie zdrada pod podszewką pomocy. Następnie po przejściu etapów więziennych w Preszewie, Muszynie, Nowym Sączu i Tarnowie, został wywieziony pierwszym transportem do KL Auschwitz, gdzie otrzymał numer obozowy 118. W obozie przebywał do 27 lutego 1943 r., kiedy to wbrew własnym zamierzeniom wraz z kolegą Franciszkiem Romanem (nr 5770) uciekł i po krótkiej tułaczce wrócił do Krakowa, gdzie pod fałszywym nazwiskiem do końca wojny prowadził działalność dywersyjną w ramach działania Armii Krajowej.Tak przedstawia się w skrócie treść książki. W opisie tym da się zauważyć nacisk na Harcerskie korzenie autora. Było to zamierzone, lecz powody wytłumaczę za chwilę. Natomiast zastanawia mnie pewien wątek, który często przewija się w książkach tzw. obozowych. Ludzie, którzy trafili do obozów i odczuli na własnej skórze jak w nich traktuje się człowieka jak próbuje się go pozbawić człowieczeństwa warunkami tam panującymi jak szybko można stracić życie i jak niewiele, to życie znaczy dla oprawców. To jednak właśnie ci ludzie, którym udało się wydostać, czy to przez ucieczkę czy przez zwolnienie zazwyczaj wracali do konspiracji i walce przeciw okupantowi. I to właśnie uważam za godne podziwu. Ci ludzie wiedząc, co może ich czekać w razie dekonspiracji, jednak nie rezygnują a wręcz przeciwnie jest to dla nich tylko jeszcze jeden powód do tego, by tę walkę podjąć. Zastanawiałem się, czemu tak było, dlaczego ci ludzie tak postępowali i dochodzę do jednego wniosku. W obozach głównie osadzano więźniów politycznych, inteligencje oraz harcerzy. Ludzie ci patriotyzm mieli we krwi i osadzenie w obozie nie było w stanie zabić tego, co czuli do własnego kraju....aż przykro, że w naszych czasach odczuwamy brak takich właśnie ludzi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz