„Dymy Nad Birkenau” Seweryny Szmaglewskiej
Autorka, aresztowana przez gestapo w 1942 r. za udział w konspiracji, spędziła w Birkenau prawie 3 lata. Książka ta powstała natychmiast po ucieczce pisarki z ewakuacyjnego transportu w styczniu 1945 r.. Po kilku miesiącach gorączkowej pracy książka była gotowa do druku w lecie 1945 r. i ukazała się już pod koniec 1945 r. W lutym 1946 r. Międzynarodowy Trybunał w Norymberdze dołączył ją do materiałów oskarżenia przeciw hitlerowskim oprawcom, zaś samą Autorkę poprosił o złożenie zeznań. Tyle faktów.Jeśli chodzi o samą książkę to szczerze można przyznać, że to dobry dokument stanowiący o funkcjonowaniu Birkenau w części kobiecej. Autorka ukazuje mordercze zapędy ssmanów, kapów i blokowych. Możemy też dowiedzieć się jak wyglądało życie kobiet z różnych narodów ich podejścia do radzenia sobie z codziennym życiem w obozie Np. zdziwił mnie opis Francuzek, które w oczach pisarki były brudasami. Książka opisuje bardzo szczegółowo to, co działo się w obozie i w jaki sposób się odbywało krok po kroku odczłowieczenie kobiet. Tyle opisu.
Teraz to, co razi mnie w książce. Jak dla mnie książka napisana w sposób wręcz straszny, przez co trudno było mi przez nią przebrnąć. Czytając ją miałem wrażenie, że fragmentami to tomik poezji dla ubogich. Miejsca i sytuacje opisane jak w panu Tadeuszu, miejscami tyle opisów, że trudno było na końcu sobie przypomnieć, o czym autorka mówi. Czytając książkę miałem wrażenie, że styl pisania jest tylko po to by ta pozycja była bardziej poczytna i różniła się tym od innych tego typu powieści. Pewnie gdyby nie te opisy, porównania itp. to książka była by o 2/3 krótsza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz