"Dni mojego życia w Auschwitz"
Dokument przedstawia nam pana Dronia pochodzącego z Chorzowa. Był on więźniem nr 1292 w obozie Auschwitz. Do niewoli trafił przez kolegę ze szkoły Józefa Szczypiora, który go zadenuncjował na gestapo. Bohater filmu opowiada o tym jak i za co trafił do obozu oraz jak był traktowany w czasie przesłuchań, które miały go skłonić do przyznania się do stawianych mu zarzutów. Dzięki temu filmowi możemy dowiedzieć się jak wyglądały początki obozu Auschwitz gdzie nie wszystko było ustalone i uporządkowane. Więźniowie wtedy jeszcze nie posiadali tatuaży z numerami na przedramieniu, lecz nosili je przyszyte do pasiaków. Numerowanie na skórze wprowadzono dopiero wtedy, gdy w obozie było już tak źle, że więźniowie, którym podarły się już ciuchy lub były tak zniszczone, że nie było, co naprawiać, więc zabierali ciuchy zmarłym więźniom. Przez co numer na spodniach zmarłego mógł różnić się od numeru na bluzie no i oczywiście obydwa numery były inne niż numer samego więźnia, który już nie żył. Dopiero pod koniec 1942r rozwiązano ten problem tatuując nowo przybyłych więźniów.Z dokumentu wyłania nam się także obraz bezduszności rodzin ssmanów. Przychodziły one razem z dziećmi do obozu by się bawić i śmiać w czasie egzekucji więźniów obozu za kuchnią na żwirowisku. Bohater filmu przytacza w nim jeszcze wiele scen okrucieństwa i nieludzkiego traktowania osadzonych w czasie, kiedy tam przebywał i może mówić naprawdę o wielkim szczęściu, ponieważ był tam tylko do 19 stycznia 1942r.
Film godny polecenia, choć by ze względu na to, że takie historie już niedługo umrą z ludźmi, którzy je w sobie noszą..