Translate

czwartek, 10 kwietnia 2014

Franciszek Stryj "W cieniu krematorium"

Franciszek Stryj "W cieniu krematorium"

               "Gdyby wszystkie ofiary zbrodniczego reżimu stanęły na apel oskarżenia i gdyby krew
Przelana z woli opętańca pokryła jeden szmat ziemi, a ogrom krzywdy ludzkiej zakuto w
jeden pomnik grozy, powstałby jedyny w dziejach obraz, niepojęty umysłem ludzkim."
             Czytając książki o obozach można natrafić na straszne obrazy poniewierania i upokarzania człowieka. To, co potrafili wymyślić naziści tylko po to by w wyszukany sposób sponiewierać człowieka przekroczyło możliwości mojej wyobraźni i sądzę, że nie tylko mojej. A jednak, choć by wymieniać tu wszystkie te straszne pomysły i rodzaje tortur są niewielkie szanse by trafić na to, co wśród wielu więźniów uchodziło za największą torturę.
             O co chodzi ? Bicie ? Eksperymenty medyczne? Głodzenie? A może gazowanie ? Wszystkie te rzeczy były straszne, ale najstraszniejszą męczarnią było nic innego jak…czas.
           Człowiek może wytrzymać piekło głodu, bólu i poniewierania wtedy i tylko wtedy, gdy ma nadzieje, że to wszystko się skończy i wstanie nowy dzień, który będzie końcem gehenny. Nie ważne czy będzie to dzień, tydzień czy godzina.
Ważne, że się skończy, że jest nadzieja.
Nadzieja.....
Nadzieja to najsilniejszy środek przeciwbólowy.
Nadzieja to takie coś, co potrafi człowieka nakarmić i ogrzać
I wreszcie.. Nadzieja to ta ostateczna myśl, która gdy już nie masz siły podpowiada ci „jeszcze trochę, za chwile to się skończy…wytrzymasz dasz rade…”
          A co się dzieje, gdy nie wiadomo jak długo potrwa piekło, do którego człowiek trafił? 
         Jak wtedy można mieć nadzieje? Jakiej myśli wtedy się chwycić?
Nawet sam komendant Franz Ferdinand Hoess który sam był skazany w 1923 r. na 10 lat pozbawienia wolności za morderstwo twierdził, że sama ta myśl potrafiła tak więźnia podłamać, że chodził jak struty tracił chęć do walki o życie i dzięki temu łatwo było takim człowiekiem kierować. 
I tą sama praktykę naziści stosowali w obozach oraz więzieniach.
         W takiej właśnie sytuacji znalazł się Pan Franciszek. Został oskarżony o "...napaści na osobę FUhrera, NSDAP, na zaprzyjaźniony i
związany z narodem niemieckim naród włoski, oraz o usiłowania zasiania fermentu w
sercach Niemców w Rzeszy..." A mówiąc wprost bohater wyraził się negatywnie o Włochach w liście do brata, za co otrzymał karę więzienia w wysokości 15 miesięcy.
          Lecz 15 miesięcy dla nazistów to nie to samo, co 15 miesięcy dla każdego człowieka. W przypadku bohatera tej książki, który aresztowany 10 marca 1941 odsiedzenie tego wyroku zakończyło się 8 maja 1945.
Cóż...Dziwna sprawiedliwość tamtych czasów....